2025-01-19 08:00
publikacja
2025-01-19 08:00
W ubiegłym roku w Japonii upadłość ogłosiło 10 006 przedsiębiorstw – podała agencja Kyodo. Jako przyczynę wymieniono pogłębiający się niedobór siły roboczej i wyższe ceny importowanych towarów. Padł również rekord liczby zamkniętych restauracji serwujących przystępny cenowo ramen.
Według instytutu Tokyo Shoko Research liczba japońskich firm, których dług wyniósł co najmniej 10 mln jenów (ok. 250 tys. zł), wzrosła w stosunku do poprzedniego roku o 15,1 proc. i po raz pierwszy od 11 lat przekroczyła 10 tys.
Jak ponadto zwracają uwagę analitycy, wartość jena spadła do najniższego poziomu od 37 lat w stosunku do dolara, co przełożyło się na wyższe koszty importu.
Pogłębiający się niedobór siły roboczej, napędzany przez starzejącą się populację i wprowadzenie bardziej rygorystycznych przepisów dotyczących nadgodzin, dodatkowo osłabił branże takie jak usługi (w tym restauracje) i budownictwo. W tych sektorach odnotowano najwięcej upadłości – odpowiednio 3329 i 1924, co oznacza wzrost w obu przypadkach o ponad 13 proc.
Liczba firm, które ogłosiły bankructwo w związku z brakiem siły roboczej, wzrosła dwukrotnie w porównaniu z poprzednim rokiem, osiągając rekordowy poziom 289 przypadków.
Agencja Kyodo, powołując się na dane firmy analitycznej Teikoku Databank, poinformowała w poniedziałek, że w ubiegłym roku z japońskich miejscowości zniknęły 72 restauracje serwujące popularny ramen; to o 30 proc. więcej niż rok wcześniej.
Jako główne przyczyny wskazano rosnące koszty zatrudnienia i wzrost o przeszło 10 proc. (w ciągu dwóch lat) cen składników tej zupy z makaronem.
Analitycy zaznaczają, że aby zrównoważyć zmiany, właściciele musieliby podnieść cenę do ponad 1000 jenów (ok. 26 zł) za miskę, a „przekroczenie tej granicy jest postrzegane jako cios dla wizerunku ramenu, który może odstraszyć klientów”. Dlatego też, jak wynika z danych Teikoku Databank, prawie 34 proc. restauracji w ubiegłym roku podatkowym wzięło na siebie koszty, w wyniku czego poniosło stratę, a w 2025 r. w związku z niechęcią do zmiany cen w menu liczba zamkniętych restauracji może jeszcze bardziej wzrosnąć.
Krzysztof Pawliszak