Wśród polityków ugrupowania Wolnościowa Partia Austrii (FPOe) może pojawić się pokusa, by poczekać na nowe wybory i wykorzystać nieudolność partii mainstreamowych; lider tego stronnictwa, prorosyjski radykał Herbert Kickl jest coraz bliżej fotela kanclerza – ocenił w rozmowie z PAP Jakub Bielamowicz z Instytutu Nowej Europy.
Po fiasku negocjacji w sprawie utworzenia koalicji rządowej w Austrii kanclerz Karl Nehammer ogłosił w sobotę wieczorem, że zamierza zrezygnować ze stanowiska szefa rządu i przewodniczącego konserwatywnej OeVP. Wcześniej z rozmów wycofali się liberałowie z NEOS, a rokowania ostatecznie storpedowali socjaldemokraci z SPOe.
Bielamowicz powiedział PAP, że decyzja kanclerza Nehammera nie była dla nikogo zaskoczeniem. „Już od tygodni nad projektem trójpartyjnej koalicji, na czele której miał stanąć Nehammer, zbierały się czarne chmury” – zauważył analityk, który przypomniał, że w miniony piątek liderka liberalnego NEOS Beate Meinl-Reisinger zapowiedziała, iż jej partia wycofuje się z rozmów koalicyjnych.
„Ten trójpartyjny format to była w zasadzie jedyna szansa dla Nehammera, by utrzymać się w fotelu kanclerza” – zaznaczył Bielamowicz, podkreślając, że po ostatnich pięciu latach wspólnego rządzenia Nehammer był niechętny koalicji z Zielonymi, a tradycyjna „GroKo”, czyli wielka koalicja OeVP-SPOe miałaby w Radzie Narodowej tylko minimalną większość jednego głosu.
W ocenie komentatora, nie bez znaczenia była też wewnętrzna presja w ramach partii ludowców. Chodzi zwłaszcza o frakcję stanowczo opowiadającą się za koalicją FPOe-OeVP, która – mając świadomość negatywnego nastawienia Nehammera do współpracy z liderem FPOe Kicklem – liczyła na odejście dotychczasowego kanclerza.
Analityk Instytutu Nowej Europy przypomniał też, że od samego początku rokowania koalicyjne były wyjątkowo trudne. Podstawowym powodem były istotne różnice programowe pomiędzy uczestnikami tych rozmów.
„Mimo że OeVP i SPOe współrządziły Austrią przez większość powojennego okresu, po ostatnich wyborach (z 29 września 2024 r. – PAP) głównym spoiwem dla bloku OeVP-SPOe-NEOS było dążenie do utworzenia +kordonu sanitarnego+ wokół zwycięskiej FPOe” – przypomniał Bielamowicz. Zdaniem eksperta nie mogło to jednak wystarczyć do stworzenia nie tylko trwałej, ale w ogóle jakiejkolwiek koalicji. „Od osób uczestniczących w przeciągających się rozmowach już od kilku tygodni dochodziły słuchy, że bardzo trudne do pogodzenia są – przede wszystkim – stanowiska tych trzech partii dotyczące konsolidacji i uzdrowienia finansów publicznych” – zaznaczył Bielamowicz, wskazując na zasadnicze pola konfliktu. „OeVP chciała podwyższenia podatku VAT, SPOe – wprowadzenia podatków od spadków i bankowego, zaś liberalne NEOS było bardzo niechętne wszelkim nowym +daninom+” – przypomniał rozmówca PAP.
Analityk nie ma jednak wątpliwości co do tego, że kwestie programów nie były jedynym powodem fiaska negocjacji. „Pojawiła się również rosnąca niechęć do wzięcia odpowiedzialności za rządzenie w trudnym, trójpartyjnym układzie w sytuacji poważnych wyzwań. (Znaczenie miała też) konieczność coraz szybszego reagowania i ciągłej presji ze strony rosnącej w siłę antysystemowej FPOe” – ocenił Bielamowicz, przypominając, że w SPOe silna pozostaje frakcja przeciwna wchodzeniu do rządu przy tak dużych ustępstwach programowych. Zdaniem eksperta, pozostawanie w takiej koalicji mogłoby zakończyć się dla socjaldemokratów utratą wyrazistości i, w konsekwencji, dalszą erozją i tak już niewielkiej bazy wyborczej.
Bielamowicz nie ma też wątpliwości co do tego, że austriaccy politycy z uwagą śledzili upadek bardzo podobnej koalicji w sąsiednich Niemczech (SPD-Zieloni-FDP), która szybko stała się niepopularna m.in. właśnie ze względu na różnice personalne i programowe.
Rozmówca PAP jest przekonany, że dla przyszłości austriackiej polityki kluczowe będą najbliższe dni. „Na razie kanclerzem pozostaje Nehammer, który zapowiedział, że poczeka na uporządkowane przekazanie stanowiska. Jest bardzo możliwe, że prezydent Alexander Van der Bellen powoła na jego miejsce technicznego, być może nawet niepolitycznego kanclerza, który będzie pełnił tę funkcję do czasu uformowania nowej większości” – przewiduje Bielamowicz. Jak zauważył, taka sytuacja miała miejsce całkiem niedawno, bowiem na przełomie lat 2019 i 2020, gdy kanclerzem została Brigitte Bierlein.
Analityk spodziewa się dwóch możliwych scenariuszy. „Po ustąpieniu Nehammera drzwi do Urzędu Kanclerskiego otwierają się zdecydowanie szerzej przed liderem wolnościowców Herbertem Kicklem. Z drugiej jednak strony, wśród polityków FPOe może pojawić się pokusa, by poczekać na nowe wybory i wykorzystać nieudolność partii mainstreamowych” – wyjaśnił Bielamowicz. Analityk jest przekonany, że przedterminowe wybory są bardzo możliwe, ponieważ wolnościowcy Kickla, którzy we wrześniowym głosowaniu zdobyli 28,8 proc. poparcia, dziś mogliby liczyć na 35-37 proc.
„Ostatnią przeszkodą na drodze Kickla do urzędu kanclerza może być prezydent Alexander Van der Bellen, który od dawna sprzeciwiał się temu, by to lider wolnościowców został szefem rządu” – zauważył Bielamowicz. Analityk podkreślił jednak, że jeżeli Kickl będzie w stanie zebrać w Radzie Narodowej większość potrzebną do stworzenia rządu, prezydentowi nie pozostanie nic innego niż zaprzysiężenie go bądź ustąpienie ze stanowiska.