2025-01-13 18:55
publikacja
2025-01-13 18:55
Paryż chce, aby francuski przemysł obronny skorzystał na rozwoju polskiej armii, ale do tego potrzebna będzie poprawa relacji dyplomatycznych – pisze „Le Monde” przy okazji poniedziałkowej wizyty ministra obrony Francji Sebastiena Lecornu w Warszawie.
Francuski dziennik przypomina, że Lecornu przyjeżdża do Polski nieco ponad miesiąc po wizycie prezydenta Francji Emmanuela Macrona w Warszawie. Macron poruszył wówczas z premierem Donaldem Tuskiem temat wysłania wojsk na Ukrainę po ewentualnym rozejmie z Rosją.
„Le Monde” zauważa jednak, że pomysł ten – którego głównym zwolennikiem jest Paryż – spotkał się w Warszawie z rezerwą. Przyczyną tej niechęci jest m.in. małe doświadczenie polskiego wojska poza granicami kraju – podkreślają autorzy artykułu.
„Warszawa o wiele lepiej czuje się z pomysłem konsolidacji roli Polski jako zaplecza (Ukrainy)” – stwierdza gazeta. “Priorytetem dla Polski nie jest wysłanie żołnierzy, a zapewnienie, że dostawy uzbrojenia będą kontynuowane, a nawet zwiększone” – tłumaczy „Le Monde” analityczka ds. Polski i NATO francuskiego think-tanku IFRI Amelie Zima.
„Dlatego obecna wizyta Lecornu w Polsce ma bardziej na celu zacieśnienie współpracy w obszarze przemysłu wojskowego, m.in. przy produkcji amunicji dla Ukrainy czy kwestii bilateralnych” – dodają autorzy.
Przypominają, że od 2022 r. Polska rozpoczęła politykę masowego dozbrajania, kupując broń od USA i Korei Płd. „Wejście Francji (na polski rynek) nadchodzi trochę za późno” – ocenia w rozmowie z dziennikiem Leo Peria-Peigne z IFRI.
„Większość dużych kontraktów jest już w realizacji. Na tym etapie francuscy przemysłowcy mogą więc tylko zabiegać o kontrakty długoterminowe lub niższej rangi” – dodaje „Le Monde”. Jak zaznacza gazeta, szansą dla francuskich firm mogą być polskie plany zakupu okrętów podwodnych. O kontrakt ubiegać się ma firma Naval Group.
Polska ma wymagania, którym Francji ciężko będzie sprostać
Francuski dziennik zwraca też uwagę na przeszkody stojące przed francuskimi przedsiębiorstwami z branży obronnej. „Warunki, które stawiają Polacy przed podpisaniem takich kontraktów są niezwykle wymagające. Według polskiego prawa, (…), część produkcji musi odbywać się w Polsce (…)” – pisze dodając, że strategia ta, służąca wsparciu głównego polskiego przedsiębiorstwa zbrojeniowego, PGZ, jest trudna do zaakceptowania przez Francję.
Dodatkowo, Polska może w zamian za przyznanie kontraktów wysunąć swoje żądania, np. wymóg stacjonowania żołnierzy na swoim terytorium. „Amerykanie często zdobywali kontrakty dzięki temu (…) Francja mogłaby tu zagrać swoją kartą: szkoleń” – przypuszcza dziennik. „Polacy są bardzo zainteresowani doświadczeniem francuskiego wojska” – potwierdza Peria-Peigne, podkreślając, że realizacja polskich ambicji podwojenia sił zbrojnych wymaga wyszkolenia dużej liczby żołnierzy.
Paryż musi jednak odbudować zaufanie Warszawy – podkreśla „Le Monde”. Zwraca uwagę, że na relacjach nadal ciąży koncyliacyjna polityka Macrona względem Putina, którą prowadził przed wojną. Amelie Zima ocenia, że Polacy oczekują od Francji gwarancji, np. w kwestii rozciągnięcia parasola nuklearnego nad Polskę lub odstąpienia od aktu NATO-Rosja z 1997 r., który teoretycznie wyznacza limity tego, ile kontyngentów może stacjonować na wschodniej flance Sojuszu.
Aby wznieść się ponad te podziały, Paryż i Warszawa dążą do renegocjacji porozumienia obronnego, czego rezultatem ma być podpisanie traktatu wiosną w Nancy – zwraca uwagę „Le Monde”. „W tych okolicznościach Paryż i Warszawa mogłyby dogadać się w innej sprawie, poruszanej w Brukseli przez polską prezydencję: wyłączenia wydatków obronnych z unijnych przepisów fiskalnych, ograniczających deficyt finansów publicznych do 3 proc. PKB danego kraju” – konkluduje dziennik. (PAP)
mws/ mal/ mhr/