Vaida, czterokrotna mistrzyni Rumunii w siatkówce plażowej, trafiła na Węgry w 2019 roku, podpisując kontrakt z halową drużyną Eotvos DSE z Debreczyna. Ze względu na pandemię koronawirusa rozegrała w tym klubie jedynie kilka meczów, ale na Węgrzech pozostała jeszcze przez kilka lat, grając później w Fatum Nyiregyhaza i MAV Elore Foxconn.
ZOBACZ TAKŻE: Złota piłka dla Polki! Za co otrzymała tę nagrodę?
Grę na hali długo łączyła z występami na plaży, aż ostatecznie zdecydowała, że swoją przyszłość wiąże wyłącznie z plażówką. Ze względu na to, że plażowa odmiana siatkówki w jej macierzystej federacji długo traktowana była po macoszemu, Vaida postanowiła zmienić barwy narodowe i występować dla reprezentacji Węgier. Proces jej naturalizacji znacznie się przedłużał, aż w końcu utknął w martwym punkcie.
„Sprawa Beaty Vaidy nabierała już rozpędu, gdy w międzynarodowej siatkarskiej dyplomacji nastąpił nieoczekiwany zwrot akcji: po tym, jak turecka federacja ogłosiła naturalizowanie Melissy Vargas, uważanej za jedną z najlepszych halowych zawodniczek świata, i z którą tamtejsza kadra sięgnęła po złoto Ligi Narodów i mistrzostwo Europy, pojawiła się fala gwałtownych protestów wielu federacji siatkarskich. Zmusiło to FIVB do znacznego zaostrzenia przepisów, które w tej chwili bardzo mocno ograniczają, by nie powiedzieć, że prawie uniemożliwiają, zmianę barw narodowych” – informuje węgierski dziennik „Nemzeti Sport”.
Rumunka została jedną z pierwszych „ofiar” zaostrzonych przepisów, choć władze węgierskiej federacji siatkarskiej długo przekonywały ją, że jej sprawa toczy się jeszcze według wcześniejszych zasad.
– Szefowie federacji próbowali mnie uspokajać, mówiąc, że moja sprawa ruszyła dużo wcześniej i będą w związku z tym odwoływać się od ostatnich decyzji FIVB, ale obawiam się, że nie jestem na tyle znaczącą postacią, by naginano dla mnie przepisy. Jeśli musiałabym czekać kolejne sześć miesięcy na jakąkolwiek decyzję, znalazłabym się w bardzo niekorzystnym położeniu, ponieważ do jej ogłoszenia nie będę mogła zdobywać żadnych punktów do światowego rankingu. A co będzie, jeśli i po tym czasie nic się nie wydarzy? Porozmawiałam z paroma osobami i postanowiłam, że nie będę już dłużej czekała. Poprosiłam mój węgierski klub o rozwiązanie umowy, bo czułam, że w tej sytuacji nie będę w stanie dawać z siebie wszystkiego dla tego zespołu – podkreśliła Vaida w rozmowie z „Nemzeti Sport”.
Siatkarka plażowa podkreśla, że jej decyzja nie była motywowana względami finansowymi, a jedynie… pogonią za marzeniami.
– Gdyby chodziło o pieniądze, znalazłabym sobie jakiś klub w siatkówce halowej. Moim największym marzeniem jest występ na igrzyskach olimpijskich w Los Angeles. Jeśli nie uda mi się tam zagrać, to się załamię. Rozmawiałam już z rumuńską federacją i zostałam zapewniona, że zarówno ja, jak i mój trener, zostaniemy przyjęci z otwartymi ramionami. Siatkówka plażowa nie jest już tam traktowana tak źle, jak kiedyś, więc być może dostanę tam potrzebne mi wsparcie, ale negocjacje wciąż trwają. Przykro mi, że tak to się kończy, ale nie mogę dłużej zwlekać i ryzykować, że znajdę się w skrajnie niekorzystnej dla mnie sytuacji – zakończyła sportsmenka.
Beata Vaida oprócz czterech tytułów plażowej mistrzyni Rumunii ma na koncie trzy mistrzostwa Węgier i dwa Klubowe Puchary Węgier.