Wycofanie się USA ze Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) to paradoksalnie dobry moment na to, by usprawnić tę organizację i zapewnić jej uzasadnienie dla dalszego funkcjonowania – ocenił w rozmowie z PAP ekspert ochrony zdrowia dr Jerzy Gryglewicz.
W poniedziałek prezydent Donald Trump podpisał rozporządzenie wykonawcze dotyczące wyjścia z WHO. W dokumencie stwierdzono m.in., że USA wycofują się „z powodu niewłaściwego zarządzania przez tę organizację pandemią COVID-19, która zaczęła się w mieście Wuhan w Chinach, a także z powodu zarządzania innymi globalnymi kryzysami zdrowotnymi”. Stany Zjednoczone są członkiem-założycielem WHO, która powstała w 1948 roku. Obecnie do organizacji należą 194 państwa.
Polska Agencja Prasowa: Prezydent USA Donald Trump podpisał rozporządzenie wykonawcze dotyczące wycofania Stanów Zjednoczonych ze Światowej Organizacji Zdrowia. Jeśli do tego dojdzie, będzie to miało poważny wpływ na funkcjonowanie tej organizacji?
Dr Jerzy Gryglewicz, ekspert z Instytutu Zarządzania w Ochronie Zdrowia Uczelni Łazarskiego w Warszawie: Niewątpliwie. Ten wpływ może być podwójny, a nawet potrójny. Pierwszy – oczywiście finansowy, gdyż Stany Zjednoczone są największym darczyńcą Światowej Organizacji Zdrowia, przekazują rocznie 500 mln dolarów, a dla porównania Chiny – zaledwie 37 mln dolarów.
PAP: To spora dysproporcja.
J.G.: Tak, i była ona mocno akcentowana przez Donalda Trumpa.
PAP: Kto jest na kolejnym miejscu na liście największych darczyńców WHO?
J.G.: Na drugim miejscu jest Fundacja Billa i Melindy Gatesów, co nie jest korzystne dla wizerunku tej organizacji. Bo finansowanie WHO jest mieszane. Są to przede wszystkim pieniądze publiczne od krajów członkowskich, ale i środki pochodzące od fundacji, a nawet bezpośrednio od firm farmaceutycznych.
PAP: Pewien zgrzyt…
J.G.: Tak, i było to mocno podnoszone przez Roberta F. Kennedy’go Jr., nominowanego na sekretarza Departamentu Zdrowia i Opieki Społecznej w obecnej administracji amerykańskiej. Jego zdaniem przyjmowanie pieniędzy od firm farmaceutycznych przez WHO jest zagrożone korupcją. Miejmy zatem nadzieję, że znajdzie się jakieś nowe rozwiązanie. Finansowanie wyłącznie środków publicznych poprawiłoby wizerunek tej organizacji.
PAP: A kolejny aspekt wycofania wsparcia finansowego przez USA?
J.G.: Ma on charakter polityczny. Trump już w swej poprzedniej kadencji wskazywał na znaczną dysproporcję między Stanami Zjednoczonymi i Chinami również pod względów ich wpływów w Światowej Organizacji Zdrowia. Chodzi przede wszystkim o funkcję dyrektora generalnego WHO, którą z rekomendacji Chin pełni Tedros Adhanom Ghebreyesus, były minister zdrowia Etiopii.
PAP: Śladem USA mogą pójść również inne kraje?
J.G.: To trzeci aspekt, o którym wspomniałem. Tak może się stać. Powinno zatem dojść do działań reformujących Światową Organizację Zdrowia i nowego określenia jej pozycji. Bo pełni ona ważną rolę na przykład w zbieraniu danych epidemiologicznych.
PAP: Obawiałem się, że powie pan coś o roli WHO w pandemii.
J.G.: To też był jeden z oficjalnych zarzutów prezydenta Trumpa pod adresem WHO: że jej działania w czasie pandemii nie były optymalne. Trzeba przy tym podkreślić, bo to ma też istotne znaczenie, że Stany Zjednoczone chcą całkowicie zmienić swą dotychczasową politykę w zakresie ochrony zdrowia. A twarzą tych zmian ma być właśnie Robert F. Kennedy Jr., który ma określony program wyborczy, jeśli chodzi o profilaktykę zdrowotną i zdrowie publiczne, wielokrotnie wcześniej prezentowany.
PAP: Na czym ma polegać ta rewolucja?
J.G.: To na przykład nowe podejście do szczepień z uwzględnieniem ich potencjalnych działań niepożądanych, ograniczenie stosowania suplementów diety jako dodatków do produktów żywnościowych, wprowadzenie zakazu fluorkowania wody wodociągowej w USA, czego w Europie ani w Polsce nie ma.
PAP: Wróćmy do Światowej Organizacji Zdrowia. Czy Chiny wypełnią lukę po USA i zaczną wpłacać do budżetu tej organizacji więcej środków?
J.G.: To kwestia polityczna, która odgrywa w tym wszystkim rolę pierwszoplanową. Jeśli Chiny zwiększyłyby finansowanie WHO, to tym samym potwierdziłyby zarzuty Trumpa, że ta organizacja jest pod ich wpływem. Wtedy USA łatwiej byłoby przekonać inne państwa, że ta organizacja jest on pod coraz silniejszą domeną Chin.
PAP: Czy w ogóle potrzebna jest nam Światowa Organizacja Zdrowia?
J.G.: Raz jeszcze zwróciłbym uwagę na to, jak ważną rolę WHO pełni w zbieraniu danych epidemiologicznych z całego świata. Bez wątpienia jest ona skarbnicą wiedzy, jeśli chodzi o informacje dotyczące poziomu opieki zdrowotnej w poszczególnych krajach. Publikowane są na ten temat raporty z wykorzystaniem na przykład analizy śmiertelności noworodków, uznawanej przez WHO za najważniejszy wskaźnik w tym zakresie. To pozwala nam ocenić, jak polski system zdrowia plasuje się na tle innych państw.
PAP: Jednak w pandemii WHO za bardzo się nie sprawdziła.
J.G.: To prawda, w tej sprawie było sporo kontrowersji. Nie sprawdziło się narzucenie pewnego rozwiązania wszystkim krajom. Wynika to z tego, że w każdym państwie przebiega ona inaczej, co związane jest z lokalnymi uwarunkowaniami, takimi jak urbanizacja, demografia, epidemiologia oraz poziom opieki zdrowotnej. Dlatego głównie podejmowano działania na szczeblu krajowym.
PAP: Światowa Organizacja Zdrowia po tych doświadczeniach lepiej byłaby w stanie przygotować świat do kolejnej pandemii? Wielu ekspertów twierdzi, że jest tylko kwestią czasu, kiedy znowu się ona pojawi.
J.G.: Im mniejszy jest poziom zarządzania, tym bardziej jest on efektywny. Dotyczy to epidemii, jak też innych obszarów funkcjonowania ochrony zdrowia. Zarządzanie centralistyczne jest na ogół mało efektywne i nierzadko wykorzystujące nadmierne środki lub wręcz odwrotnie – niedostateczne do podjętych zamierzeń.
PAP: Jak zatem należy zreformować działanie Światowej Organizacji Zdrowia?
J.G.: Jednym z największych błędów było to, że po pandemii nie dokonano żadnego podsumowania. Nie wyciągnięto żadnych wniosków z zarządzania pandemią w skali globalnej. Nie pokazano, jakie były dobre rozwiązania, a jakie złe. Tego rodzaju kryzys epidemiczny powinien się zakończyć ogólnoświatowym raportem, ze wskazaniem, w których państwach osiągnięto najlepsze wyniki, a jakie rozwiązania nie przyniosły spodziewanych efektów. Nie ma wniosków odnośnie tego, jak Polska wypadła na tle innych państw.
PAP: WHO grozi marginalizacja albo nawet upadek?
J.G.: Wiele zależy od przebiegu konfliktu wielkich mocarstw. Trump jasno określa, że w jego ocenie głównym przeciwnikiem politycznym Stanów Zjednoczonych są Chiny. Zarówno w obszarze militarnym, ekonomicznym i politycznym, jak też zdrowotnym. Zatem międzynarodowe organizacje też mogą być polem walki o wpływy polityczne wielkich mocarstw. Paradoksalnie jest to jednak dobry moment na to, by podjąć działania, które mogą usprawnić Światową Organizację Zdrowia, a także zapewnią uzasadnienie dla jej dalszego funkcjonowania. Jako forum wymiany danych, jak i propagowania pewnych rozwiązań, które się sprawdziły w niektórych krajach i warto je wykorzystać na całym świecie.
Rozmawiał Zbigniew Wojtasiński (PAP)
zbw/ agt/ jpn/